Sport
Jednym z najczęściej zadawanych mi pytań jest : „Jak przygotowywałeś się na wejście na Everest bez tlenu”. To pytanie sprawia mi dużo trudności, bo są dwie skrajne, lecz prawidłowe odpowiedzi.
Pierwsza: „Przygotowywałem się ciężko 10 lat.”
Druga: „Nie przygotowywałem się prawie wcale.”
Zanim zdobyłem Mount Everest, 10 lat poświeciłem na zdobywanie doświadczenia we wspinaczce wysokogórskiej. Byłem cały czas w ruchu – liczne wyprawy, wspinanie w skałach, bieganie. Pozwoliło mi to zbudować wytrzymałość, umiejętności techniczne oraz umiejętność dobrej aklimatyzacji, niezbędnej do wejścia na Everest bez tlenu.
Z drugiej strony, tak dobrze wytrenowany organizm, przed samą wyprawą na Mount Everest nie potrzebował jakiegoś „specjalnego” przygotowania. Oczywiście, intensywność i objętość treningów była trochę większa, ale była to kontynuacja standardowego przygotowywania się na wyprawy w Himalaje. Regularność, systematyczność oraz lata treningów „oddały” w momencie najważniejszej próby.
Jestem zdania, że REGULARNE uprawianie sportu jest nam tak samo potrzebne jak jedzenie i sen. U mnie wszystko zaczęło się od wspinaczki wysokogórskiej. Innymi sportami „zaraziłem” się po drodze i ciągle odkrywam nowe dyscypliny, które są doskonałym uzupełnieniem dla wspinaczki wysokogórskiej, szczególnie jeśli mieszka się na terenach nizinnych.
Bieganie
Bieganiem „zaraziłem się” dość przypadkowo. Po wielu wyprawach w góry, grupa znajomych stwierdziła że „mam potencjał wytrzymałościowy” i zaproponowała mi wyjazd na kameralny maraton w Białymstoku. O profesjonalnym bieganiu nie miałem pojęcia. Pobiegłem ile sił w nogach i dobiegłem w 3:11. Potem bywało lepiej lub gorzej, po drodze miałem 3 operacje lewego kolana. Wreszcie w roku 2019 przyłożyłem się do treningu i w Maratonie Bostonie pobiegłem maraton w 2:47, będąc jednocześnie najszybszym biegaczem z Polski.
Biegi górskie
Dla alpinisty to naturalne środowisko, bo gdzie lepiej budować wytrzymałość tlenową, jeśli nie na biegając po górach kilkadziesiąt godzin non-stop. Brałem udział w większości polskich ‘klasyków’: Bieg Rzeźnika, Sudecka Setka, Maraton Karkonowski, Bieg 7 Dolin, KBL. Najwięcej radości dało mi jednak ukończenie w 2013 roku „Mistrzostw Świata w biegach ultra” czyli biegu Ultra-Trail du Mont-Blanc (UTMB) na dystansie 168 km i łącznym przewyższeniu 9800m.
Triathlon
Ukończenie triathlonu bez umiejętności pływania jest sporym wyzwaniem. Trochę to wstyd, ale mieszkając nad morzem, nigdy nie nauczyłem się pływać. Jako dziecko dwa razy lekko się topiłem. W 2017 roku po raz trzeci zacząłem naukę pływania, wychodząc bardzo poza swoją strefę komfortu, którą były góry i bieganie. Rok później ukończyłem swój pierwszy triathlon na dystansie 1/8 IM. Czułem się szczęśliwy, jak po pierwszym zdobyciu K2 zimą. W 2018 roku ukończyłem w Barcelonie swojego pierwszego IronMana (3.8 km pływania + 180 km rowerem + maraton 42.2 km), a rok później w Tallinie ustanowiłem swój rekord życiowy w czasie 9 godziny 51 minut. W 2019 roku wystartowałem również w Mistrzostwach Świata IRONMAN 70.3 w Nicei.
Kolarstwo, szczególnie w górach, to kolejny sport, który doskonale przygotowuje mnie pod względem kondycyjnym do wypraw wysokogórskich. Jest dla każdego – można go uprawiać od dziecka do późnej starości. Dodatkowo na podstawie moich licznych doświadczeń w sportach wytrzymałościowych uważam kolarstwo, szczególnie w górach, za jeden z najtrudniejszych sportów typu „endurance”. Dlaczego? Dla przykładu, biegacz górski może podczas zawodów sobie zwolnić, przejść do marszu lub nawet stanąć i odpocząć. Podjazd rowerem pod stromą przełęcz w Alpach np. Mortirolo lub Zoncolan jest piekłem dla organizmu – kolarz nie może „przejść do marszu”, a tym bardziej stanąć. Musi zagryźć zęby i postarać się, aby głowa „przetłumaczyła” nogom, że to cierpienie ma sens, a szczyt jest już blisko. Kolarstwo w górach to wspaniały sport, aby trenować charakter i wymazać ze swojego słownika „nie da się”, „niemożliwe”, „nie do zrobienia”. Najpiękniejsze kolarskie trasy, którymi jeździłem to Calpe, Teneryfa, Gran Canaria, Szklarska Poręba. Wszystkim miłośnikom kolarstwa szosowego polecam wyścig Tatra Road Race rozgrywany w Zakopanem, gdzie miałem okazję dwa razy startować. Widoki na Tatry zapierają dech w piersiach!
Skitury
Pierwsze narty skiturowe założyłem w 2006 roku, kiedy w Tatrach była to aktywność stosunkowo niszowa. Skitury są dla mnie weekendową namiastką wypraw w góry wysokie, bo kojarzą mi się z niezależnością, wolnością (pomimo licznych ograniczeń w Tatrzańskim Parku Narodowym) i bliskim obcowaniem z przyrodą górską, z dala od utartych ścieżek. Moja sportowa natura skusiła mnie do tego, aby kilkukrotnie wystartować też w zawodach skiturowych, z których najbardziej miło wspominam Skiturowy Memoriał Oppenheima w Tatrach Zachodnich, którego gospodarzem jest schronisko w Dolinie Chochołowskiej.
Najmłodszą dyscypliną sportową, która szturmem zdobywa świat ludzi uzależnionych od wysiłku i adrenaliny jest SwimRun, czyli połączenie pływania i biegania w terenie zazwyczaj dzikim i niedostępnym. Sceneria tych wyścigów, powoduje ze serce zaczyna szybciej bić. Swój debiut w SwimRun zaliczyłem podczas Swimrun Poland Jeziorak, którego teatrem zmagań było najdłuższe polskie jezioro